W warszawskim Muzeum Narodowym trwa wystawa drzeworytu japońskiego „Droga do Edo”. Jako pasjonat wszelkich form druku udałem się na tę ekspozycję z wielkimi nadziejami i wyszedłem naprawdę zachwycony!
Gdy mówimy „sztuka Japonii”, pierwsze co przychodzi nam do głowy to właśnie barwny drzeworyt. W głowie mamy ikoniczne obrazy Hiroshige lub Hokusai obecne na tapetach z IKEI i innych produktach popkultury. Nawet jeśli wystawa w Muzeum Narodowym nie jest ani pierwszą, ani specjalnie odkrywczą ekspozycją na ten temat, to jednak rzadko się zdarza okazja zetknięcia się z tak bogatym, różnorodnym i jakościowo dobrym zbiorem druków.
Podkreślić można naprawdę obszerny wybór różnych cykli drzeworytów i ułożenie ich w interesującą narrację. Ciekawa jest już sama koncepcja drogi – tytułowej podróży ze starej do nowej stolicy, z Kioto do Edo (dzisiejszego Tokio). Na wystawie motyw drogi jest mocno eksploatowany, w sercu ekspozycji znajdują się cykle Hiroshige pokazujące kilkadziesiąt stacji na dwóch głównych szlakach łączących miasta.
Polecam udanie się na zwiedzanie z przewodnikiem (kolejne okazje w niedziele 19 marca, 9, 23 kwietnia o godz. 12.00). Dla każdego, kto podobnie jak jak widzi najpierw wybitne walory graficzne tych drzeworytów (technika wykonania i unikalność języka wizualnego), jest to szansa zrozumienia świata, który w swojej oryginalności i inności jest niezwykły, a normowany wieloma regułami i konwencjami, których nie znamy.
Myśląc teraz o tej wystawie wynotowałem sobie kilka jej mocnych stron:
- dużo prac i obszerna ekspozycja
- prezentacja całych, lub dużych części cykli
- obecność najbardziej znanych, emblematycznych grafik
- zestawienie mniej znanych cykli i artystów
- prezentacja drzeworytniczo-drukowanych przewodników książkowych po Kioto i po drodze do Edo (szytych oczywiście po japońsku)
Inspiracje wizualne:
- Praca kolorem wypełniającym płaszczyzny, myślenie oszczędną linią
- Gradienty, czyli przejścia tonalne
Ważnym elementem całości jest jest sala „warsztatowa”, pokazująca jak wygląda proces powstawania drzeworytów. Zobaczymy w niej kilka matryc z drewna wiśniowego, odbite z nich kolejne stadia zabarwienia grafiki, narzędzia i film o sposobie kolorowania druków. Sala ta jest na pewno bardzo istotna z punktu zrozumienia fenomenu drukarskiego, jakim są japońskie drzeworyty.
Wystawę można polecić każdemu pasjonatowi druku, zarówno tradycjonalistom jak i miłośnikom awangardy. Wiele z oglądanych na ekspozycji grafik równie dobrze mogłoby być drukowanych na Riso – wizualnie nieraz są naprawdę spójne z tym, co oglądać można na instagramowych profilach różnych młodych ilustratorów drukujących w tej technice.