Fajnie jest dorastać ze swoją publicznością – wywiad z Tiny Splendor

Fajnie jest dorastać ze swoją publicznością – wywiad z Tiny Splendor

Tiny Splendor to małe, kalifornijskie studio risograficzne, które zajmuje się przede wszystkim drukowaniem zinów. Mimo, iż stali się rozpoznawalni w szerokim środowisku, pozostali wierni duchowi partyzanckich druków-samoróbek. Jakiś czas temu poprosiliśmy jednego z założycieli pracowni, Maxa Stadnika, aby opowiedział nam nieco więcej o Tiny Splendor. Zapraszamy do lektury!

Oficyna Peryferie: Zacznijmy od początku. Jak powstało Tiny Splendor?

Max Stadnik: Po ukończeniu studiów czworo z nas, którzy obecnie prowadzą Tiny Splendor (Kenneth Srivijittakar, Sanaa Khan, Cynthia Navarro i ja), czuło frustrację związaną z upublicznianiem swoich prac. Wtedy narodził się pomysł stworzenia wędrującej galerii.

Na początku ta galeria to po prostu był kawałek sklejki z gwoździami, służący do wieszania oprawionych druków. Ostatecznie przekształciło się to w całkiem przemyślaną konstrukcję składanego, drewnianego pudełka z półkami i podświetleniem. Rozstawialiśmy się w parkach i na ulicy, czasem nawet w barach, tak naprawdę wszędzie gdzie tylko mogliśmy.

Tiny Splendor

Sprzedawaliśmy w tym czasie głównie przypinki i kserowane ziny. Jeden z nas pracował wtedy w punkcie ksero. Przychodziliśmy tam w nocy żeby skorzystać ze sprzętu i drukowaliśmy małe ziny dla siebie i naszych znajomych. Niespodziewanie wszystko to się skończyło i nie mieliśmy już możliwości dalszego tak taniego drukowania. Wtedy zaczęliśmy się rozglądać za Riso. Wydawało się się to najbardziej przystępnym cenowo rozwiązaniem, dzięki któremu mogliśmy uzyskać pełnokolorowe druki. Oszczędzaliśmy wszystkie pieniądze zarobione na sprzedaży. W końcu udało nam się zebrać wystarczająco, żeby kupić Riso. A od kiedy już je mieliśmy, działania nabrały tempa, a nasze wydawnictwo zaczęło się szybko rozwijać. To było mniej więcej pod koniec 2012 lub na początku 2013 roku. Teraz, parę lat później, mamy w pełni wyposażony sklep w Berkeley w Kalifornii, i zaraz otwieramy kolejny, siostrzany w Los Angeles. Jeśli chodzi o wydawnictwo to specjalizujemy się głównie w druku risograficznym, ale mamy także możliwość drukowania w bardziej tradycyjnych technikach, wliczając nawet litografię.

Tiny Splendor - Oficyna Peryferie

Opowiedz więcej – jak powstają wasze książki?

Większość naszych książek i zinów jest w całości drukowana na RISO. Początkowymi powodami dla których zdecydowaliśmy się na druk na RISO była jego opłacalność. Teraz to, co nas przekonuje to estetyka. To rodzaj kompromisu między drukiem cyfrowym a analogowym. Pozwala na wykorzystanie technologii cyfrowej, jak Photoshop etc. w czasie skomplikowanych przygotowań, ale ostateczny wynik pracy jest wykonany za pomocą szablonu. Styl szablonu jest czymś, co nam się podoba.

Podobnie jak w innych technikach drukuje się jeden kolor i zostawia do wyschnięcia. Ale to, co jest unikalne w RISO, to ograniczone możliwości użycia kolorów. W innych technikach, takich jak offset, możesz mieszać dowolnie wybrane kolory. Z tego powodu, największą częścią naszej pracy jest planowanie procesu „tłumaczenia” projektu na język RISO, w taki sposób aby produkt finalny był możliwie najatrakcyjniejszy. Ten proces właśnie sprawia, że drukowanie jest interesujące.

Tiny Splendor - Oficyna Peryferie

Poza drukowaniem wszystkie nasze książki ręcznie zbierane, falcowane, szyte i przycinane. W związku z tym, że prawie wszystko co robimy, robimy własnoręcznie, możemy uznać nasze produkty za wysokiej jakości dostępne za niską cenę.

Publikujecie też prace autorów „z zewnątrz”. Jak pracujecie z zaproszonymi autorami?

Każdego roku wybieramy garstkę artystów, których publikujemy. Każdy z nich przedstawia nam swoja propozycję projektu, makietę, a my, opierając się na tym podejmujemy decyzję. Właściwie to dajemy artystom wolną rękę i całkowitą artystyczną kontrolę i swobodę nad ich projektami.

Tiny Splendor - Oficyna Peryferie

Pracujemy z wieloma autorami z Ameryki i całego świata. Jednym z naszych podstawowych zamierzeń jest ciągły rozwój, podwyższanie poziomu techniki druku i jakości naszych publikacji. Nie chcemy stagnacji, utknąć w jednym miejscu, dlatego staramy się się wciąż robić projekty w jakimś stopniu nowe i różne od poprzednich.

A jaki był wasz największy sukces wydawniczy?

Mamy za sobą wiele wydawniczych sukcesów i porażek. Ale jeden przychodzi mi od razu do głowy. Akurat był to jeden z pierwszych projektów, które wydrukowaliśmy, „Ziemniak na wiele sposobów” Sanna Khana. Ten skromy mini zin wydaje się łączyć wszystkie obszary z pogranicza kultury, dietetyki, żywienia i społeczeństwa. To bardzo dosłownie zin o tym, w jak różny sposób przygotowuje się ziemniaki na całym świecie. Jest w tym coś co poruszającego. Można powiedzieć, że ta publikacja jest najbliższa byciu przebojem.

Przybliżając naszym czytelnikom wydawnictwa i pracownie z różnych stron świata, staramy się również pytać o praktyczną stronę ich działania. Jakie rady możesz dać naszym czytelnikom, którzy chcieliby wydawać własne artbooki i ziny? I druga sprawa, co dziś zrobilibyście inaczej?

Gdybyśmy mieli zacząć jeszcze raz, nie zmienilibyśmy zbyt wiele. To nie znaczy, że zrobiliśmy wszystko idealnie –wręcz przeciwnie. Wyciągnęliśmy z dotychczasowego doświadczenia wiele trudnych lekcji. I właśnie te wszystkie błędy, popełnione na wczesnych etapach naszej działalności, były dla nas bardzo ważne. Myślę, że te trudności pomogły nam ukształtować swoją tożsamość i dowiedzieć się, kim właściwie chcemy być.

Jedna z ważniejszych lekcji, którą dostaliśmy trochę wbrew naszej intuicji, było zrozumienie doniosłości jaka płynie z bycia małym studiem. I właśnie to poczucie bycia małym, acz ważnym, odbija się w nazwie – Tiny Splendor. Trzeba zacząć od tego, co jest realnie w Twoim zasięgu – dla nas były to przypinki i ziny drukowane na ksero.

Tiny Splendor - Oficyna Peryferie

Jedna z ważniejszych lekcji, którą dostaliśmy trochę wbrew naszej intuicji, było zrozumienie doniosłości jaka płynie z bycia małym studiem.

Bycie małym jest w porządku, fajnie jest dorastać razem ze swoją publicznością i cały czas się uczyć. Tak naprawdę, jeśli twoja sytuacja jest od początku dobra, jesteś wielki i masz same sukcesy to paradoksalnie tracisz coś ważnego – proces stopniowego rozwoju.

Wszystkim początkującym w tej dziedzinie moglibyśmy więc powiedzieć, żeby nie sięgali od razu poza swoje możliwości i rozwijali się pomału. Dodatkowo, oczekuj więcej porażek niż sukcesów na początku, pracuj najciężej jak potrafisz i najwięcej jak potrafisz. Ale przede wszystkim, nieważne jak wielki urośniesz, miej zawsze pewność, że to co robisz i z kim pracujesz sprawia Ci radość. Bo poczucie frajdy jest w tym wszystkim najważniejsze.

Tiny Splendor - Oficyna Peryferie

Co jest zatem waszym priorytetem, na co kładziecie nacisk, gdy myślicie o Tiny Splendor jako o rosnącym i rozwijającym się wydawnictwie?

Odpowiedź na to pytanie sprowadza się do zagadnienia powszechności. Poprzez publikowanie z jednej strony staramy się szeroko udostępniać ludziom sztukę wysokiej jakości, a z drugiej – reprezentować artystów w ten sposób. To właśnie kwestia dostępności jest dla nas istotna.

Uważamy historie rozwoju drukarstwa, wytwarzania i publikowania książek za największe technologiczne osiągnięcie człowieka. Książki są powszechnymi nośnikami wiedzy, kultury i sztuki wśród ludzi. Przed rozwojem drukarstwa i umasowieniem książki, wartości te były dostępne tylko wąskiej grupie społecznej, należącej do najwyższych klas. Zapewne bez tego powszechnego dostępu do informacji obecny poziom rozwoju technologicznego, jaki widzimy dzisiaj, nie byłby w ogóle możliwy, albo przynajmniej bardzo ograniczony.

Poza tym lubimy używać technik drukarskich w kreatywny sposób i niejako przekraczać ich granice tak często, jak to tylko możliwe.