Na początku maja 2017 po raz kolejny miałem okazję prowadzić zajęcia w Royal Academy w Hadze. Moim celem było przeprowadzić ze studentami 4-dniowe warsztaty, w czasie których stworzymy wspólnie od podstaw i bez użycia komputera nakład własnego artbooka. Co z tego wyszło? Zapraszam na relację!
Założenie było proste. Mamy 4 dni, kilkunastu studentów z Wydziału Sztuk Pięknych, maszynę Riso MZ1070 i 100 euro na materiały. Cel: stworzyć treść, dopasować formę, przygotować do druku i wydrukować nakład oraz na koniec zszyć i oprawić. Bierzemy się do roboty!
Obudziłem się rano po intensywnym pierwszym dniu na korektach ze studentami. Spojrzałem przez okno w hotelu i zobaczyłem widok, który kojarzyłem tylko z holywoodzkich filmów o demonicznych prezesach wielkich korporacji. A więc to dzieje się realnym życiu!
Haga – stolica poważnych instytucji, trybunału praw człowieka, ministerstw, rządu i króla Holandii. Ta Haga, o której słyszy się tylko w relacjach o zbrodniarzach wojennych sądzonych za ludobójstwo. Czy znacie jakiegoś artystę z Hagi?
Na szczęście Haga ma też KABK czyli Royal Academy of Arts – jedną z najlepszych szkół artystycznych w Europie.
Wtorek – dzień 1
Moją pracę zaczynam od godzinnego wykładu o Oficynie i self-publishingu jako modelu praktyki artystycznej. W Holandii praca z publikacjami jest stosunkowo popularna, rynek artbooków jest rozwinięty, a prawie w każdym większym jest co najmniej jedna pracownia Riso. W związku z tym ziarno trafia na podatny grunt i zbieramy grupę studentów gotowych do pracy.
Koncepcja tematyczna, w której lubię pracować polega na wyznaczeniu klamry czasowej, która jest inspiracją dla wszystkich prac wchodzących w skład książki. Rok temu na warsztat wzięliśmy rok 1990, tym razem zaproponowałem dwa rozwiązania: skupiamy się podobnie na roku z przeszłości (zbliżonym do daty urodzin studentów) lub wybiegamy w przyszłość. Studenci podzielili się w dyskusji na dwie stronnictwa: jedni chcieli zrobić research w przeszłości, inni pracować z futurystyczną wizją.
Ostatecznie podjęliśmy decyzję, że podzielimy się na dwa zespoły – jedni skupią się na tym, co było 23 lata temu, czyli w 1994, a drudzy na tym, co będzie za 23 lata, czyli w 2040 roku.
Pierwszy dzień poświęcony był na reaserch, szukanie tropów, materiałów i inspiracji. Pracę nad konkretnymi projektami zaczynamy drugiego dnia, czyli w środę.
Środa – dzień 2
Moja metoda pracy oparta jest w dużej mierze na warsztacie manualnym. Wszystkie elementy składające się na grafikę łączymy ze sobą na zasadzie kolaży. Bez względu na to, czy praca jest rysowana ręcznie, czy tworzona w programach graficznych na komputerze, musi wylądować na papierze, który to dopiero jest krojony i obrabiany. Dzięki temu zmienia się perspektywa patrzenia na projekt i lepiej można zrozumieć logikę pracy na warstwach, która wymuszona jest przez Riso – każdy kolor projektowany i drukowany będzie oddzielnie.
Każdy ze studentów miał całkowitą autonomię jeśli chodzi o przygotowanie projektu do książki, musiał go jednak obronić przed resztą grupy. Ostatecznie otrzymaliśmy 31 projektów rozkładówek, które w całości wypełniły 64 strony naszej publikacji.
Pierwszym krokiem do zapanowania nad chaosem jest zawsze stworzenie makiety. To absolutny fundament, bez którego nie ma sensu myśleć o kompozycji i składaniu publikacji.
Makieta okazała się o tyle ważna, że grupa pracująca z przeszłością chciała użyć kolorów: niebieski i czerwony, a grupa pracująca nad przyszłością wolała wykorzystać różowy i złoty. Dzięki makiecie udało się określić, które elementy arkuszy drukarskich można wydrukować w jakim kolorze, a co za tym idzie w którym miejscu książki mogą się znaleźć poszczególne prace, aby zachować spójność kolorystyczną.
Czwartek – dzień 3
Kolejnym krokiem było wykonanie impozycji i rozłożenie każdej strony z każdego projektu w odpowiednim miejscy arkusza drukarskiego. Aby było trudniej, impozycję robiliśmy podwójnie, ponieważ każdy projekt powstawał na dwóch warstwach (pod dwa kolory druku).
Na użytek naszej pracy opracowaliśmy specjalistyczny system oznaczeń i opisu każdego elementu.
Section A Sheet 2 Back Pink – czyli w uproszczeniu tył drugiego arkusza pierwszej składki drukowany na różowo 🙂 I tak każdy element, warstwa, strona skrupulatnie musiały do tego systemu zostać wdrożone.
No i w końcu bierzemy się za drukowanie. Wszyscy na to czekali, a tu okazało się, że sam proces powielania przygotowanych projektów to bułka z masłem w porównaniu ze wszystkimi pracami strukturalnymi. Koniec końców zajęło nam to dwie godziny.
Piątek – dzień 4
Ostatni dzień warsztatów to prace związane z szyciem i oprawą. Ponieważ forma naszej publikacji to wieloskładkowy kodeks, omówiliśmy na wstępie budowę książki, jej mechanikę i podstawy introligatorstwa.
Podzieliliśmy się na dwa zespoły. W czasie gdy pierwszy team poświęcił się medytacyjnej czynności falcowania i szycia bloków, drugi skupił się na pracy nad okładkami.
Twarda płócienna oprawa aż się prosi o nadrukowanie na nią grafiki z sita. Nic prostszego !
Praca nabierała konkretnego wymiaru z każdą chwilą. Szycie jak zawsze okazało się czynnością niezwykle integrującą. Każdy z artystów indywidualistów stał się częścią zespołu, miał swój wkład i czuł się współodpowiedzialny za całość. Naprawdę lubię ten moment tuż przed końcem finalnego dzieła!
Zanim się zorientowaliśmy, okazało się że mamy wszystko gotowe i przyszedł czas na:
Podsumowanie projektu.
Stworzyliśmy nakład kilkudziesięciu książek. Oprawione w twardą płócienną oprawę, szycie i klejone, drukowane na Riso w czterech kolorach. Tematycznie inspirowane latami 1993/2040, zawierające grafiki studentów drugiego roku sztuk pięknych.
Jak sami mówili, było to dla nich bardzo ciekawe doświadczenie i przede wszystkim bardzo praktyczne ćwiczenie. Na własnej skórze mogli poczuć z jednej strony skomplikowanie całego procesu pracy nad książką i ograniczenia jej formy. Z drugiej strony odkryli fantastyczną wolność w tworzeniu nakładu klasycznej publikacji o dowolnej treści.
Za odświeżający uznali sposób pracy manualnej odwołujący się do bardzo bezpośredniego doświadczenia pracy z materiałem. Swobodę kreacji treści określili mianem pozytywnego anty-dizajnu. Ich wnioski były dla mnie bardzo interesujące.
Ja ze swojej strony najbardziej jestem zadowolony z doświadczenia pracy z fantastycznymi ludźmi o nieco innym backgroundzie niż ci, z którymi zazwyczaj mam okazję współpracować. Jak widać po projekcie, poziom umiejętności manualnych nie był przesadnie wysoki, natomiast umiejętność konceptualizowania, otwartość i chęć do nauki nowych strategii artystycznych jest dla mnie niesamowicie inspirująca. Wspaniale jest uczyć się od swoich studentów!
Warsztaty się skończyły, ale to jeszcze nie koniec relacji z Holandii. Zaraz po zajęciach spakowałem się aby pojechać do Amsterdamu i tam odwiedzić kilka księgarni dedykowanych artbookom i zinom.
O mojej subiektywnej liście topowych miejsc i o kilku skarbach, które tam znalazłem przeczytacie w kolejnej, ostatniej już części relacji. Zapraszam!
Michał Chojecki
Założyciel Oficyny Peryferie. Artysta wizualny, autor książek i projektów artystycznych. Adiunkt na Wydziale Grafiki ASP w Warszawie. W 2015 roku obronił doktorat w dziedzinie książki artystycznej.