Uwielbiam zaglądać artystom do pracowni. Uważam, że backstage jest nieraz równie interesujący, co finalna praca. Dlatego też postanowiłem pokazać, jak wyglądał cały proces powstawania zina No Negotiations. Jak zorganizowany jest nasz warsztat, jak wygląda proces drukowania i jakie są koszty wytworzenia nakładu?
Zanim przejdziemy do relacji z poszczególnych etapów realizacji zina, chciałem w trzech zdaniach powiedzieć o projekcie.
„No Negotiations” to praca, w której skupiam się na tym, co w najbardziej kocham w druku – na RASTRZE. Są to mniejsze lub większe kropki farby, które wydrukowane obok siebie w odpowiedniej wielkości lub zagęszczeniu dają iluzję przejść tonalnych. Co więcej – poszczególne warstwy rastrowych powierzchni mogą się na siebie nakładać, tworząc jeszcze bogatsze struktury. Właśnie za te struktury uwielbiam pracę w technice sitodruku.
W obrębie treści chciałem przede wszystkim stworzyć wrażanie pulsującej energii, swoistej psychodelii inspirowanej emocjami tłumu. Wydaje mi się, że charakter grubego rastra i deformacje, którym go poddałem dobrze oddają zakładany stan.
Inną inspiracją do stworzenia tej publikacji była poligrafia niskiej jakości, z jaką zetknąłem się w czasie podróży po Indiach (praca bazuje na zdjęciu z muzeum, które przywiozłem z podróży w 2014 roku). Siła prostej kolorystyki, przesunięcia warstw i grube rastrowanie – to cechy, które zawsze wzbudzają we mnie zachwyt.
Zapraszam do zapoznania się z procesem realizacji zina – mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Projekt
Wszystkie elementy powstały w Photoshopie 🙂
Następnie wszystkie strony zostały złączone razem w InDesignie od razu na arkuszu impozycji, która w przypadku formy poster-zina jest banalnie prosta.
Drukowanie
Pracę nad zinem zaczęliśmy w zespole Oficynowym z trójką naszych stażystów (Iza, Zuza i Piotr – doskonała ekipa!).
Na początek z Piotrem pojechaliśmy do zaprzyjaźnionej Kwiaciarni Grafiki, w której trzymamy naszą dużą myjkę do sita. W Oficynie mamy dośc mało miejsca na największe sita, więc aby porządnie je domyć zazwyczaj jeździmy na Powiśle.
Czyste sitka zaciągnęliśmy emulsją światłoczułą i zostawiliśmy do schnięcia w obszernej Kwiaciarnianej ciemni.
Kolejna rzecz, jakiej zazdrościmy Kwiaciarni to próżniowa kopiorama UV. To właśnie w niej można doskonale naświetlić sita – co nam się udało. W Oficynie radzimy sobie z tym przy pomocy wielkiego stołu z szybą, zestawem 6 halgenów i baniakami z wodą. Ale o tym w innym odcinku…
Po naświetleniu zmywamy nieutwardzoną emulsję i ukazuje nam się projekt!
Naświetlone sita czekają na załadowanie do samochodu i transport do Oficyny, gdzie będziemy kontynuować pracę nad zinem.
Zanim zaczniemy drukowanie, musimy przygotować sobie farby. Zazwyczaj mieszamy je samemu łącząc transparentną bazę z pigmentami w celu uzyskania porządanego koloru.
Sito przygotowane, marginesy obklejone, możemy zaczynać drukowanie!
Pierwsze kopie, pierwsza warstwa. Zespół zgrany, 3 osoby – jedna drukuje, jedna zabiera wydruki, druga podkłada papier.
Najprzyjemniejszy etap pracy. W końcu farba się leje z każdej strony, w końcu widać efekty na papierze. Pierwsza warstwa gotowa, szykujemy farbę do kolejnej.
To nie jest właściwa konsystencja farby. Ale ponieważ zaczęło nam juz brakować świeżutko ukręconej z pigmentu, postanowiłem dodać nieco trochę już zleżałej pomarańczowej. Mieszała się widowisko!
Kolejnego dnia drukujemy trzecią warstwę. Tu ważna jest precyzja. Najpierw ustalając miejsce, w którym warstwy najlepiej do siebie pasują przyklejamy do wydruku matrycę, z której naświetliliśmy trzecie sito. W drugiej kolejności pasujemy matrycę z sitem i nic nie ma prawa się przesunąć.
Po drukowaniu zmywanie sita robimy już w Oficynie. Jak widać warunki nieco bardziej surowe, trochę ciasno i trochę śmierdzi, ale ratuje nas jak zawsze poczucie humoru…
Nowy dzień oznacza mieszanie nowej farby. Tym razem Zuza postanowiła sprawdzić doświadczalnie istnienie siły odśrodkowej i zasadność twierdzenia o łatwym spieraniu się farby z ubrań.
Ostatnie dwie warstwy koloru szły szybko, sprawnie i przyjemnie.
I kiedy drukowaliśmy ostatnie arkusze, stało się to, co zawsze musi się stać jak idzie za dobrze. Zapomnieliśmy podłożyć papier i wydrukowaliśmy obraz bezpośrednio na stole do sita.
Niech to po prostu bedzie powód do umycia go pierwszy raz od roku…
Składanie
Poster-zine to o tyle fajna forma, że nie wymaga szycia i skomplikowanej introligatorki. Łączy w sobie cechy plakatu (rozkłada się do dużego arkusza), a dzięki krótkiej linii cięcia na środku pozwala się złożyć do formy broszury. Jest uniwersalny i wygodny. Lubimy go.
Najpierw docięliśmy nierówne brzegi.
Potem nastąpiła dłuuuuga i żmudna praca nad składaniem arkuszy do docelowej formy zina. Iza i Zuza wykonały to naprawdę sprawnie!
Ostatni krok to pakowanie zinów do folijek zabezpieczających. Jest to zło konieczne – wszystkie nie zapakowane publikacje bardzo się niszczą.
Z poczuciem dobrze wykonanej pracy, po tygodniu zabawy z drukiem, wreszcie w piątek popołudniu siadamy, aby nieco odpocząć, wypić kawę i zjeść ciacho.
Wydrukowaliśmy i złożyliśmy 150 zinów. Część nakładu pójdzie teraz do dystrybucji w naszym sklepie, drugą część wyślemy do zaprzyjaźnionych miejsc zagranicą.
Jeśli spodobała Ci się ta publikacja, możesz ją zdobyć tutaj:
Kilka technicznych założeń projektu:
- strona 25/35cm (B4)
- oprawa – posterZine
- ilość rozkładówek – 3 + okładka i tył
- format plakatu – 100/70cm
- papier – IQ color 170 g/m2 w trzech wersjach kolorystycznych
- ilość kolorów: 2 przód, 3 tył
- nakład – 150 egz
Budżet realizacji (bez siły roboczej):
- naświetlenie 5 klisz B1 – 300 zł
- emulsja światłoczuła – 2/3 puszki – 70zł
- inna chemia sitodrukowa – 20 zł
- 2 farby SICO Magenta – 80 zł
- 10 litrów bazy transparentnej do farby – 250 zł
- pigmenty do farby – 20 zł
- papier – 150 arkuszy – 270 zł
- folie ochronne – 20 zł
Koszt materiałów do produckji zina w nakładzie 150 egz wyniósł ok. 1030 zł.
Michał Chojecki
Założyciel Oficyny Peryferie. Artysta wizualny, autor książek i projektów artystycznych. Adiunkt na Wydziale Grafiki ASP w Warszawie. W 2015 roku obronił doktorat w dziedzinie książki artystycznej.